środa, 12 października 2016

"Samotność...

...jest wtedy, gdy jesteś otoczona ludźmi, ale nadal czujesz pustkę." Taka jestem na co dzień-samotna. Nie narzekam na relacje z rówieśnikami, ale mogłoby być lepiej. Mam dwie grupki w szkole z którymi się trzymam, kilkunastu znajomych spoza niej, internetowych znajomych. Jednak, gdy nie widzę się z NIM przynajmniej raz na dwa dni, zaznaję wewnętrznego szału. On jest dla mnie jak tlen, bez Niego nie mogę być spokojna, bez Niego nie mogę normalnie funkcjonować, żyć. Znacie to uczucie, kiedy WIECIE, że nic już z tego związku nie będzie, ale Wasze serce nadal usiłuje mieć nadzieję? Tak właśnie żyję od ośmiu miesięcy. Zakochana, bez żadnych szans na "naprawę" związku, ale z nadzieją w sercu. Po zerwaniu trochę się kłóciliśmy-to bardzo mnie bolało, bo nie chciałam Go stracić. Jest dla mnie całym światem, obecnie się z nim przyjaźnię, ale nasza relacja przechodzi kryzys. Aktualnie sytuacja wygląda tak, że unika nawet kontaktu wzrokowego w szkole (chodzimy razem do klasy). O co poszło? O Jego dziewczynę. Dokładniej o moją przyjaciółkę. Poznałam ich z nadzieją, że będziemy zgraną paczką zawsze pomagających sobie przyjaciół. Między nimi zaiskrzyło, a ja zostałam sama. Oczywiście jestem ciągle przez nich zapewniana, że jestem dla nich ważna. Ale czy to ma sens, jeśli oni się spotykają i nawet o mnie nie pomyślą? Czy ma sens to, że ja JEJ zazdroszczę? Tak, jestem fałszywą suką, bo zazdroszczę miłości własnej przyjaciółce, ale do cholery ONA MNIE ZRANIŁA. Gdy się poznawali, ona mówiła mi o tym, że chyba się zakochała. Pytała, czy mi to nie przeszkadza, a ja naiwna mówiłam, że nie, bo miałam nadzieję, że im to przejdzie. Hah, 10 października obchodzili miesięcznicę swojego związku, a dla mnie to miesiąc od pogłębienia depresji. Sama Pani Psycholog (baardzo miła osoba, naprawdę) stwierdziła, że jestem MASOCHISTKĄ, ponieważ trwam w tej toksycznej przyjaźni i próbuję się wyrwać.
//darksoul

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia