środa, 25 października 2017

Powrót?

Jak zacząć?
Nie było mnie tu bardzo długo. W tym czasie nie działo się zbyt dużo. To samo co zawsze. Trochę szczęścia, później bólu, rozczarowania, i znów szczęście. Taki ciąg bez końca. Zapomniałam nawet, jak się pisze. W tym czasie zdążyłam osiągnąć pełnoletność, mimo to, nie czuję się inaczej. Żyję z dnia na dzień, przeżywam dobre chwile, jak i te gorsze, zazwyczaj wtedy, kiedy On się do mnie nie odzywa. Jednak daje radę, nie jest źle. Nie biorę już leków, chodzę na terapię. Nadal nie umiem żyć tak jakbym chciała, ale może kiedyś... może się uda.  Czekam na dzień, kiedy nie będę się tak przejmować ciszą z Jego strony. Jako że jest to pierwszy wpis od bardzo dawna, dodam krótki tekst napisany właśnie w chwili słabości.  Mam nadzieję, że ktoś tu jeszcze jest, i znajdzie chwilę na przeczytanie i wyrażenie opinii w komentarzu.
Trzymajcie się :)
Swdarkness
...
Za zamkniętymi drzwiami pokoju, Ona znów leżała na swoim łóżku. Jej oczy, przekrwione, opuchnięte, niezdolne do niczego innego niż płaczu, wpatrywały się pusto w sufit. Po raz kolejny była zniszczona. Znów zabrakło Jej sił. Nigdy nie była przygotowana na kolejny cios, ślepo ufała, że nie zrani.  Naiwność jest Jej najgorszą cechą. Bo działa tylko w Jego przypadku. I zawsze zastanawia się, gdzie popełniła błąd. Od razu zakłada, że to Jej wina. Znowu powiedziała coś nie tak, zły gest, złe spojrzenie, a może po prostu zbytnio się narzucała? Kto wie. Tylko On, ale on nigdy Jej nie mówi, czy popełniła błąd. Zawsze kara Ją, bez podania przyczyny. Bo po prostu tak ma. A Ona? Znów płacze. Jej serce, dusza, czy jakiekolwiek inne gówno, dzięki któremu cokolwiek czuje, jest połamane na milion części, pocięte, zduszone. Inni mówią, zostaw, poczekaj, olej, wróci. Ale Ona nie jest taka. Nie umie odpuścić, zostawić. Jej życiem rządzi strach. Irracjonalny strach, przed utratą Jego, który mimo wszystko daje jej szczęście, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Tylko za jaką cenę.
... 
Czytaj dalej »

czwartek, 4 maja 2017

Zmiany?

Tak bardzo chciałabym się zmienić. Zmienić w kogoś kompletnie nowego, innego niż teraźniejsza ja. Może nawet łatwiej byłoby narodzić się na nowo, z pewnym doświadczeniem brnąć przez życie od nowa, nie popełnić żadnego błędu. Chciałabym wiedzieć, jak postępować z nowo poznanymi ludźmi, aby ich nie speszyć. A w przypadku niektórych po prostu wcisnąć "reset". Żałuję tak wielu rzeczy w moim życiu, chciałabym wszystko ponaprawiać, zacząć od nowa.
Wyglądać inaczej, mówić inaczej, jednocześnie zostawiając jakąś cząstkę aktualnej siebie, aby nie zatracić swojej osobowości całkowicie.
To taka bardzo dziwna, rozbieżna sytuacja.
Jednocześnie chciałabym wszystko zmienić, ale też zostawić tak, jak jest. Nie przeszkadzać losowi, nie przeszkadzać nikomu, ale jednocześnie żyć. Żyć spokojnie, bez kłótni i trudności. Chciałabym żyć w melancholii, czuć, że mogę być beztroska jednocześnie nie raniąc i olewając innych ludzi. Co? Jakby czas mógłby zatrzymać się w miejscu?
Może tak naprawdę chciałabym zatrzymać świat, ale nie rzeczywisty, lecz astralny. Być po prostu ciałem astralnym obserwującym życie innych, a sama wędrować pomiędzy ludźmi, niezauważona w świecie kłótni, zgiełku, nieporozumień.
Tak, zdecydowanie chciałabym zniknąć.
Ale nie chciałabym zranić bliskich. Po prostu żyć błogo w tym "surrealistycznym", drugim świecie.
To nie znaczy, że chcę umrzeć. Chcę po prostu spokoju.
I nie chcę tego tylko dla siebie, pragnę tego dla wszystkich ludzi, którzy pragną tego tak samo, jak ja. Ostatnio wracam ze szkoły, kładę się na łóżko lub siadam przy biurku z książką i pojawiam się w innym świecie. Czasami po prostu usiądę bez niczego i po prostu się rozmarzę. Czy na tym polega to całe "życie"? Odłączona od społeczeństwa, siedząca zawsze z boku osoba, która "żyje".
Czasami wydaje mi się, jakbym w ogóle nie istniała. Pogrążam się jedynie w swoich marzeniach, przemyśleniach i staram się pocieszyć, że niedługo wszystko może się zmienić.
Na lepsze.
//DarkSoul
Czytaj dalej »

sobota, 4 lutego 2017

Zaakceptować siebie

Rzucą sobie, według nich, najzwyklejsze uwagi "jesteś gruba, schudnij hahah"-dla nich to tylko niewinny żarcik, sposób na przekomarzanie, niekiedy i prowokację. Niektórzy niestety słysząc takie słowa skierowane w swoją stronę popadają w kompleksy. Rodzą się z tego problemy, które rosną, rosną i rosną. Na siłę dążymy do perfekcji wyznaczonej przez innych. Nasze uczucia i to, jak czujemy się we własnym ciele przechodzą na dalszy plan. Później jest tylko gorzej. Każdą niewinną zaczepkę bierzemy do siebie i pracujemy nad sobą dalej. Wpadamy w coraz większe kompleksy. Mimo braku sił próbujemy osiągnąć tę "idealną" sylwetkę.
Nie ma takiego czegoś, jak idealna sylwetka. Są różni ludzie-jeden trochę grubszy, drugi trochę chudszy. Ale czy jest to powód do jakiejkolwiek zazdrości, bądź szukania w sobie "niedociągnięć"? Każdy jest wyjątkowy na swój sposób i wiem, że może się to teraz wydawać głupie, można w to nie uwierzyć. Sama ledwo w to wierzę, ale staram się, żeby to się zmieniło. Każdy powinien być sobą, wyrażać siebie, powinniśmy akceptować swoje ciało, wygląd, ponieważ nie ma na świecie TAKIEJ SAMEJ osoby.
Oczywiście nie mówię o tym, żeby całkowicie przestać o siebie dbać. Nic z tych rzeczy. Po prostu chcę, abyśmy wszyscy czuli się dobrze z samymi sobą. Nie podoba ci się coś, co możesz zmienić? Zrób to zdrowo i z umiarem. Może udaj się do jakiegoś specjalisty, który ułoży ci dietę doskonale dobraną dla twojego organizmu? Dbajmy nie tylko o swój wygląd, ale też o swoje wnętrze. Niech "ci lepsi" gadają, starajmy się tym nie przejmować. To ONI będą mieli kłopoty ze zdrowiem, kłopoty z odnalezieniem siebie, bo podążając za najnowszymi trendami zapominają kim są. A my? Będziemy cieszyć się zdrowiem i świadomością, że żyjemy w zgodzie z samym sobą, że akceptujemy się i dobrze się z tym czujemy. Wiemy, kim jesteśmy i nie odczuwamy potrzeby bycia takimi samymi, jak inni, którzy zatracili swoją osobowość dążąc do perfekcji wyznaczonej trendami.
//DarkSoul
Czytaj dalej »

poniedziałek, 30 stycznia 2017

Jak to jest być beznadziejnym?

Hmm.. Długo mnie tu nie było, wiem. Ostatnimi czasy dzieje  się dużo, a zarazem nic, co można by jakoś ciekawie opisać. Dzisiaj napiszę o uczuciach, które od dłuższego czasu we mnie siedzą i po prostu muszę o nich napisać.
Czujecie czasami zżerający od środka ból, który wmawia wam, że jesteście nikomu do niczego niepotrzebni? Jesteście beznadziejni, nie potraficie nikomu pomóc, mimo, że staracie się (według was) ze wszystkich sił, aby cokolwiek wyszło?
Dokładnie tak, to dzieje się ze mną. Jeszcze parę tygodni temu zdarzało się to sporadycznie, teraz niestety częstotliwość występowania tego zjawiska jest coraz większa. To potrafi dziać się nawet codziennie...
Jak to wygląda? Typowa depresja, wracam ze szkoły, odkładam buty, wchodzę do pokoju, zamykam się w nim, rzucam plecak na podłogę, kurtkę przewieszam przez ramę od łóżka. Jeśli mama jest w pokoju obok, powiem ciche "hej"... Włączam komputer i małą lampkę na biurku. Lubię siedzieć w półmroku, może po postu tego potrzebuję, nie wiem. Z godziny na godzinę coraz bardziej wciągam się w wir gier online-tylko tam czuję się bezpieczna. Czasami napisze do mnie jakaś koleżanka lub kolega. Zazwyczaj rozmowa nie ciągie się długo, więc wracam do gry. Dopiero późnym wieczorem orientuję się, że nie odrobiłam lekcji i nie przygotowałam się na kolejny dzień szkoły. Zaczyna ogarniać mnie stres, płaczę, bo zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem beznadziejna, skoro nie mogę dotrzymać mojego jedynego obowiązku, jakim jest szkoła. Koniec końców robię to wszystko "na szybko" i zmęczona kładę się spać, by za niecałe 6 godzin wstać i rozpocząć kolejny dzień udręki...
Zdaję sobie sprawę z tego, że ludzie radzą sobie beze mnie równie dobrze, a nawet lepiej. Po co iść ze znajomymi do kina, skoro w swoim towarzystwie dobrze się bawią? Nie ma różnicy, czy będę z nimi, czy nie. Projekty szkolne? Zawsze radzą sobie beze mnie, bo pracuję od wszystkich wolniej. Wniosek? Po prostu jestem tu niepotrzebna. Ludzie nie widzą, gdy jestem, to nie zauważą, gdy mnie nie będzie.
//DarkSoul
Czytaj dalej »

sobota, 12 listopada 2016

"Moda" na bycie chamskim

Chamstwo było, jest i będzie. Niestety zauważyłam, że coraz to młodsze pokolenia rosną na ludzi bardziej i bardziej chamskich i znieczulonych na cudzą krzywdę. Nieważne, co zamieszczę w internecie, zawsze spotkam się z nieuzasadnionym, niepotrzebnym hejtem, który ma na celu wyprowadzenie mnie z równowagi. Niektórzy nie zdają sobie sprawy z powagi słów, które wypowiadają. Dzisiaj opiszę sytuację, której doświadczam na co dzień w szkole. Mam kolegę, z którym siedzę w ławce na wybranych lekcjach. Jest naprawdę spoko kolegą, dopóki nie poruszy się z nim jakiegoś osobistego tematu. Przy nim  zawszę muszę być uśmiechnięta, cieszyć się z życia. Każdy swój lub czyjś problem obraca w żart, śmieje się z nich. Dlaczego taki jest? W sumie nie wiem, na luzie podchodzi do dosłownie każdej sytuacji. Kiedyś przez przypadek zobaczył moje ręce i.. wyśmiał mnie, drwił ze mnie. Spytał "skoro nie chcesz żyć i twoim zdaniem życie jest takie złe i bez sensu, to dlaczego od razu się nie zabijesz?" heh, typowe myślenie typowego gimbusa "zgonującego" co tydzień na domówkach. Jednak jedna rozmowa z nim dobiła mnie naprawdę mocno, mianowicie chodziło o mój wygląd. Mam dużo kompleksów takich jak trądzik, problemy z naprawdę niesfornymi włosami, sylwetka. Nie mówię, że jestem otyła, ale chciałabym być nieco szczuplejsza i mieć trochę więcej tu i ówdzie. Wracając do tematu, on jak zwykle podchodzi do wszystkiego naprawdę luźno. Stwierdził, że jakbym się malowała i przefarbowała włosy, wyprostowała je i ogólnie zmieniła swój styl ubioru, byłabym całkiem znośna. To zabolało. Owszem, sama chciałabym się zmienić, ale nie dla kogoś, tylko dla siebie. Niestety na chwilę obecną nie mam możliwości zmienić swoich włosów, swojego stylu, a trądzik leczę już dobre parę lat. Mocno też zranił mnie mówiąc, że mam zmienić swój charakter, ponieważ (cytuję) jest "lekko zjebany". Dlaczego w szkole nie możemy być dla siebie mili? Musimy spędzić ze sobą kilka lat, dlaczego nie można zrobić tego na spokojnie, bez żadnych rywalizacji, zazdrości, niszczenia i dręczenia słabszych? Dlaczego nawet idąc ulicą możemy być wytykani palcami lub obgadywani przez obcych nam ludzi? Jakie korzyści z tego mają osoby, które tak postępują? Czy naprawdę tak trudno jest czasami ugryźć się w język?
Lepiej czasami przemyśleć kilka razy, czy na pewno coś powiedzieć, niż później żałować i ponosić często poważne konsekwencje.
//darksoul
Czytaj dalej »

piątek, 4 listopada 2016

Kiedy zaczynasz tworzyć barierę

Długo zastanawiałam się czy napisać ten post, jednak dzisiaj postanowiłam podzielić się moimi rozterkami. Depresja, lęki, czy nawet zwykły brak samoakceptacji wydają  się być niegroźne, jednak zanim się zorientujemy, odgradzają nas od innych ludzi i świata. Co by dużo nie mówić: mam chłopaka do którego nie potrafię się normalnie zbliżyć, bo wszystko we mnie unika tej bliskości, boi się jej, uważa, że nie warto bo pokażę swoje słabe punkty, otworzę się na zranienie. Przez to nie potrafię normalnie na niego spojrzeć, unikam jego wzroku i nie dlatego, że nie chcę na niego patrzeć, tylko dlatego, że nie chcę aby on patrzył na mnie, bo całe życie wmawiam sobie, że na mnie nie warto patrzeć, nie warto zwracać uwagi. Boję się tej bliskości, i jednocześnie mnie to dobija, bo boję się też, że się mną rozczaruje. Z drugiej strony są moi przyjaciele. Przed nimi też nie potrafię się normalnie otworzyć, jeśli powiem im cokolwiek o sobie, bardzo często tego żałuję, chociaż nie chcę. I to mnie najbardziej przytłacza. Mimo, iż wiem, że jestem dla nich ważna, w moim życiu wydarzyło się wystarczająco dużo, żeby zamknąć to wszystko w sobie. To boli, przeraźliwie boli, rozsadza od środka, nawet leki już nie pomagają, to mnie zabija i będzie zabijać jeszcze długi czas, ponieważ nie potrafię się wziąć za siebie, a może nie chcę, już sama nie wiem. Wiem tylko tyle: dopóki będę w stanie, nie zakończę walki samej ze sobą, pociągnę ją, chociażby jej koniec miał być bliski.
//swdarkness
Czytaj dalej »

wtorek, 25 października 2016

Szkoła

Najgorsze miejsce w jakim kiedykolwiek się znalazłam. Nigdy nie sądziłam, że ludzie potrafią niszczyć aż tak człowieka i jego marzenia. Głównie przez to miejsce życie straciło sens, a cały wolny czas zamiast na odstresowanie się od tego całego syfu poświęcam na zadowolenie nauczycieli-dalszą naukę :')
Niektórzy powiedzą "Spoko. To przecież miejsce, gdzie możemy spotkać tak wielu wspaniałych ludzi, przyjaciół. Możemy odpocząć od obowiązków domowych, odetchnąć od rodziców."
Niektórzy potrafią mieć wyjebane na nauczycieli i oceny, inni potrafią się uczyć, a co z resztą? Ta reszta jest bardzo mała. To mała społeczność ludzi, którzy nie radzą sobie ani w domu, ani w szkole. Osobiście należę do takiej małej reszty. Gdy postanowiłam wyjść trochę do ludzi, rozerwać się, okazało się że nie potrafię. Nie umiem funkcjonować z normalnymi ludźmi-przyznaję się do tego. Przy nich zakładam maskę, która idealnie ukrywa moje prawdziwe emocje. Jestem ciągle uśmiechnięta, nieważne, że fałszywie.
Ciągła gra aktorska doprowadza w końcu do czegoś strasznego.
Największy przełom zdarzył się w wakacje.Ja-szara myszka nagle zaczynam kolegować się ze szkolną ekipą. Lubiani, "fejmy", sprawiają problemy-typowi nastolatkowie. Poczułam się.. ważna? Chyba tak. W rzeczywistości wszyscy mieli na mnie wyjebane, każdy myśli o sobie i tylko sprawia pozory miłej, empatycznej osoby. Nie pasuję do tego towarzystwa, ale boję się, że po zerwaniu z nimi kontaktu moja pozycja społeczna w szkole spadnie jeszcze niżej, niż była. Na siłę trzymam się tych ludzi, pojawia się coraz więcej kłótni, boję się chodzić do szkoły. Boję się z nimi zobaczyć. Unikam tego miejsca-szkoły tylko, albo AŻ przez ludzi. Czy to są początki fobii społecznej? Czuję, jakbym bała się ludzi. W grupach zazwyczaj jestem jak lider, teraz zaczynam się wycofywać. Chcę spokoju. Siedzę po północy w łóżku, czytam książki, słucham muzyki, piję gorącą herbatę i piszę tutaj. Za dnia robię to samo. Co się ze mną dzieje? Wszystkie chęci na zmiany powoli znikają, brakuje mi motywacji.
//darksoul
Czytaj dalej »

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia